Emocje stłumione
Nie czuć, nie myśleć, nie doświadczać… W życiu każdego są momenty, kiedy pojawia się takie pragnienie. Często boimy się trudnych emocji, uważamy je za zagrożenie. Chcemy się ich jak najszybciej pozbyć. Wierzymy, że jak tylko przestaniemy z nimi walczyć zaleją nas i przytłoczą. Czy rzeczywiście nam to zagraża?
Po co komu emocje
Emocje są czymś, czym zostaliśmy obdarowani – nie mamy ich ani przez przypadek ani nadmiarowo. Ich rolą jest służenie nam, chronienie naszego życia i zdrowia. Strach wyczula nas na niebezpieczeństwo, dodaje sił żeby uciec. Dzięki odczuwaniu gniewu możemy dbać o nasze granice – zarówno te fizyczne, jak i psychiczne. Zyskujemy odwagę, żeby się bronić. Smutek pomaga przeżywać żałobę, ale też informuje, że w czymś nie czujemy się dobrze. Wyrażony sygnalizuje otoczeniu, że potrzebujemy wsparcia. Wstyd i poczucie winy pozwalają unikać powtarzania negatywnych wzorców. W tak zwanym stresie na scenie pojawiają się często wszystkie wspomniane uczucia. Warto postrzegać je, jako to, czym rzeczywiście są – próbami mózgu, by zapewnić nam bezpieczeństwo. Nie wskaźnikami zagrożenia, które trzeba wyeliminować.Błąd systemu
Nie oznacza to jednak, że emocje są nieomylne. Że kiedy odczuwamy lęk coś na pewno nam zagraża. Że kiedy pojawia się smutek coś zawsze realnie tracimy, a doświadczenie gniewu może dać nam pewność, że możemy zostać skrzywdzeni. Te próby ochrony stosowane przez nasz mózg są czasami chybione. Jedną z głównych ról na naszej emocjonalnej scenie odgrywa struktura mózgu zwana ciałem migdałowatym. To nasz ośrodek alarmowy. To właśnie ciało migdałowate wyczuwa zagrożenia oraz identyfikuje inne emocjonalnie ważne informacje i inicjuje reakcję stresową. W świecie, w którym funkcjonowali nasi przodkowie i w którym rozwijał się nasz mózg głównymi źródłami stresu były dzikie zwierzęta i głód. Im szybsza była reakcja na widok ukrytego w gąszczu tygrysa, tym większe szanse na przeżycie i wychowanie potomstwa. Duża aktywność ciała migdałowatego dawała wówczas przewagę ewolucyjną. Z czasem awaryjny tryb walki, ucieczki lub zastygnięcia utrwalił się w naszych mózgach, jako automatyczna reakcja na stresujące okoliczności. Nie dość, że automatyczna to jeszcze bardzo mało różnicująca. Ciało migdałowate ma bowiem tylko włącznik i wyłącznik. Reaguje na zasadzie wszystko albo nic. Albo jesteś bezpieczny albo grozi Ci śmiertelne niebezpieczeństwo.Nie wszystko złoto co się świeci
Branie na poważnie sygnałów ciała migdałowatego sprawdza się więc jedynie w ekstremalnych okolicznościach. Stresory działające we współczesnym świecie mają natomiast zdecydowanie bardziej skomplikowany charakter. Rzadko też zagrażają nam w taki sposób, żeby przydatna była nam fizyczna reakcja walki, ucieczki czy zastygania w bezruchu. Na nic się nam one nie przydadzą, gdy musimy się zmierzyć z bezrobociem, samotnością, niezapłaconymi rachunkami lub trudnymi negocjacjami. Co ważne dzisiejsza reakcja ciała migdałowatego jest też konsekwencją tego, czego doświadczyliśmy w przeszłości – w sytuacjach, kiedy brak możliwości zaspokojenia ważnych dla dziecka potrzeb rzeczywiście mógł być dla niego zagrażający. Teraz wystarczy żeby coś wydało mu się choćby w minimalnym stopniu przypominające ówczesne wydarzenia zareaguje tak, jakby rzeczywiście coś nam zagrażało.Nie uciekaj! Wykorzystaj!
W dzisiejszym świecie gdy pojawiają się problemy potrzebujemy więc szerokiej perspektywy. Spojrzenia z różnych stron, spokojnego rozważenia możliwych scenariuszy. A temu bardzo nie sprzyja żadna próba ucieczki od trudnych emocji. Twoje decyzje mogą być mniej trafne gdy nie bierzesz ich pod uwagę doświadczanych przez Ciebie emocji. Nie pomaga nam też żaden sposób odcięcia się od emocji. Żaden zresztą nie będzie skuteczny. Prędzej czy później ciało migdałowate przebije się z informacją, z którą chce do nas dotrzeć. Dla niego to przecież sprawa naszego życia lub śmierci. Tłumienie emocji to źródło m.in. rodzących swoje własne, coraz większe problemy uzależnień. Alkoholizm, narkomania, przejadanie się, zakupoholizm, seksoholizm, pracoholizm, nadmierne ćwiczenia fizyczne – wszystkie one sięgają prób uniknięcia przykrych emocji towarzyszących stresowi.Przeżywanie emocji – da się tego nauczyć
Nauczenie się tolerowania strachu, smutku i gniewu powoduje, że nie musimy sięgać po środki, które nas znieczulą, kiedy pojawią się trudne emocje. W ten sposób zwiększamy swoje możliwości wyboru reakcji oraz szanse, że podejmiemy rozsądną decyzję. Kiedy nie zgadzamy się na przykre emocje często przyjmujemy bierną lub unikającą postawę, co utrudnia nam podejmowanie uzasadnionego ryzyka. Nie pozwala nam to znosić dyskomfortu psychicznego ani angażować się w działania, które mogą wywołać nieprzyjemne uczucia. A właśnie takich działań wymaga przecież najczęściej realizacja naszych najważniejszych celów, spełnianie marzeń. Faktem jest, że akceptacja emocji, dopuszczenie ich do siebie wymaga wystawienia się na czasem spory poziom dyskomfortu. Kiedy jednak umiemy dopuszczać do świadomości emocje, nie działając jednocześnie impulsywnie pod ich wpływem, będą one skutecznie zwracać naszą uwagę na zagrożenie lub ważną okoliczność, którą powinniśmy się zająć. Uważne obserwowanie i akceptowanie ich w stresującej sytuacji zmniejszy pragnienie ucieczki lub wyłączenia się. Pomoże nam to pozostać w chwili obecnej, a tym samym podjąć skuteczniejsze działania w celu rozwiązania problemu. Dzięki temu możemy całą energię skierować na poradzenie sobie z sytuacją! „Bycie” z emocją pomaga nam też czuć się bardziej autentycznym i zakotwiczonym – zdolnym do dostrzeżenia pełnego obrazu pozytywnych i negatywnych emocji. A to w konsekwencji sprzyja pokonywaniu życiowych trudności i pomaga budować wartościowe relacje z innymi ludźmi.Kontrola dobrze ukierunkowana
Wbrew oczekiwaniom osób próbujących uciekać od emocji, ich doświadczanie kosztuje nas mniej niż ich tłumienie. Ma to niemal bezpośredni związek z naszą skutecznością w radzeniu sobie z problemami. Tłumienie emocji wymaga bowiem samokontroli, która wyczerpują się przy jej nadmiernym wykorzystywaniu. Świetnie obrazuje to m.in. badanie przeprowadzone na Case Western Reserve University (1998 r) przez zespół Roya Baumeistera. Badacze odkryli mianowicie, że badani, których poproszono o celowe tłumienie uczuć podczas oglądania poruszającego filmu gorzej radzili sobie później z zadaniem wymagającym samokontroli i prezentowali bardziej bierne postawy.„Tłumienie naturalnie występujących emocji wymaga wysiłku psychicznego zużywającego energię i siłę woli, które przydałyby się do poradzenia sobie ze stresującą sytuacją!”Do podobnych wniosków już w 1993 roku doszli Weber, Erber i Zanakos prosząc grupę uczestników prowadzonego przez nich badania, o próbę powstrzymania zdenerwowania podczas opowiadania o negatywnym zdarzeniu z ich życia. Grupa kontrolna po prostu opowiadała o zdarzeniu bez tłumienia emocji. Następnie obie grupy doświadczyły stresora, którym była konieczność zapamiętania dziewięciocyfrowej liczby podczas opowiadania. Okazało się, że w warunkach takiego stresu tłumienie uczuć zwiększyło negatywne emocje odczuwane przez badanych w związku z relacjonowanym wydarzeniem. Próba tłumienia emocji, kiedy mamy do czynienia ze skomplikowanym problemem lub trudną sytuacją, okazała się wyczerpywać zasoby mózgu wywołując tzw. efekt odbicia.